14 czerwca 2019, 17:05
Przemyka sobie wśród nocy,
przez gęste podwórze,
i zanurza w murze.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Przemyka sobie wśród nocy,
przez gęste podwórze,
i zanurza w murze.
Cholera,
Znów mnie sprowadzasz do odpowiedniego poziomu
You put me in my place,
Liczą gwiazdy na niebie,
Liczę nitki w dywanie.
Wkurza Cię to.
Przypominasz ze zniecierpliwieniem o ostatniej Gwiazdce,
Mówisz:Nie zapomnij o odebraniu prania z pralni,
Prania z pralni nie zapomnij,
Odbierz pranie z pralni,
Pranie,praaaaaaaaaalnia,
Prprprpr,Pr Pr Pr Pr Pr.
Szedłem borem lasem, przez jodłowe wstęgi, zagajniki, wśród cholew zacnych panów.Doczepiła się do mnie myśl, by wyjść z siebie. By stanąć nad krawędzią morza i...krzykńąć!!!Do stu pawianów...tfu...bałwanów morskich, do starego szelmy bez oka, który pewnie teraz wciąga na maszt flagę z trupią czachą, który miesza w wielkim kotle zupę dla innych marynarzy.
Wyszedłbym z siebie, od tak, dla zabawy, jak wychodzi się po chleb. Runąłbym na biura i inne officy z wielkiej metropolii, zmiatając je w kurz.
No więc, jeszcze raz.Wyszedłbym z siebie prosto na fale. Na małe cystersy...tfu...cysterny piany. Moze złapały by mnie w objecia jakieś niecne syrenki, czekające tylko na zbłąkanego przemierzacza fal?
"Co Pan tu robi?"-usłyszałbym.
"Nic, weszłem do wody aby się na chwilę zamoczyć i poczuć smak coli...tfu...soli"
"Pppprrrrr, grrrrchch, achchchch"-parsknąłbym jak koń wynurzając się z piany.
Na brzegu czekałaby żona z trzepaczką i wałkiem.Powedziałaby jednak pewnie tylko (jak to zawsze robi):"Kochanie, choć zrobimy ciasto. Majonezowe".
Bo ja lubię majonez.Lubię przedzierać się przez jego odwieczne odmęty.W końcu lubi go cała nasza miastowa burżuazja.Zamaczamy łyżkę nieśmiało w śloiczku, potem coraz łapczywiej.Majonez jest normalny, nie zaskoczy Cię raptem, budząc Cię nagle o piątej rano i każąc biec na kamienistą plażę.
Tak robią tylko syrenki. Jakieś zachłanne syrenki, które nie mają własnego życia i szukają tylko guza.Ale gdzie by on im wyrósł?Na ogonie?
Biegnę więc, wysznięty w pośpiechu z morza....do ciepłego łoża.Nie, najpierw do biura.Umalować się nową pomadką Astora, przymierzyć krawaty, zobaczyć, czy dobrze leżą, zanim rozpocznie się dzień...
- Jacek, jak tam składki?
- Myślę, ze wszystko w normie.
- Słuchajcie, musimy dziś napisać to pismo do urzędu o przyznanie czystych arkuszy. Monika, pamiętaj, idź tam dziś i się nie szczyp. Trzeba twardo targować. Według Artykułu nr 8, Paragraf 7 Kodeksu Pracy przysługuje nam stała dostawa czystych arkuszy i piór kulkowych.
- Tomek, a co z ubezpieczeniem?
- A, no właaaaaśnie. Kurcze, czemu nikt z was wcześniej nie przypomniał. Według naszych kolektywnych składek ZUS, jesteśmy ubezpieczeni do końca roku, ale trzeba by się zakrzątnąć po Świętach. Myślę, że sami sobie zdajecie sprawę z powagi sytuacji, i nie będę wam musiał tego tłumaczyć.
- Koledzy i koleżanki, musimy sporządzić listę punktów, które chcemy przedyskutować na następnym zebraniu.
- Ok., ty się tym zajmiesz. Weź tę papeterię ze złotymi brzegami. PO zapisaniu włóż do tej zielonej koperty w białe paski. Tylko pamiętaj, w lewym górnym rogu dzisiejsza data i miejsce spotkania, w prawym górnym rogu temperatura powietrza i stan wilgotności Wisły. Na dole po prawej podziękowania dla prezydenta miasta, a po lewej podziękowania dla Wyższej rady Poetów i Pisarzy w Krakowie. Aha, i dwa marginesy, każdy po 2,5 cm.
- Ok. Tomek, a co pośrodku?
- A coś tam wymyślisz… Słuchajcie, załatwiłem już współpracę z Komitetem Organizacyjnym III-ego Ogólnopolskiego Zjazdu Poetów, Pisarzy i Grafomanów. Tylko nie możemy się dogadać co do cateringu. Obiecałem, że ja załatwię balony i szarfy dla uczestników, a oni zobowiązali porozumieć się z firmą taksówkarską.
- Ok., no to chyba tyle.
- Tomek, Anka napisała nowy wiersz. Anka, masz go?
- Tak, ale może następnym razem przeczytam. Dziś jest gorąco, myślę zresztą, że wszyscy są już trochę zmęczeni. Bronek, nie rób takiej miny, widzę przecież, że ty też jesteś zmęczony. Zresztą Kaśka i Monika mają pociąg o 16.00. A pociągi nie czekają, więc wypijmy jeszcze jednego przed podróżą…
Czekała aż przyjdzie. To jej narzeczony. Od dawna ubóstwiany i wyczekany. Na pewno zdąży. Zresztą jest dużo czasu. Zdążą rozpakować instrumenty, cały sprzęt, no i jej głos. Koncerty są ważne. Koncerty muszą się odbywać. Wiedziała o tym zanim zaczęli z Edwardem decydować o jakimkolwiek urlopie. Mój miły, zrozumiesz, pomyślała, zrozumiesz, że muszę. Śpiąc przez wszystkie te noce bez Ciebie, ale jednak z Tobą, przeliczałam w smutku gwiazdy i ważyłam się na oddech, czekając, aż będę mogła zaśpiewać, wydalić z siebie muzykę. Widziałam jak się w ciemnościach uśmiechasz, choć nie było Cię w zasięgu wzroku. Tymczasem mam w gardle, nie tylko w uszach, młoteczek i kowadełko, które całą noc stukają i przyzywają Cię.
Przyszedł. We fraku i białych rękawicach. Na głowie brązowa czupryna włosów. Poważnie popatrzył po rzędach widzów, oceniał, gdzie by najlepiej usiąść. Obserwowała go zza kurtyny. Mój miły, zachwalę się połączymy. Rozprostuję tylko mankiety B-mollu i C-mollu. Wymoszczę tylko w mej głowie tron długiej i bogatej symfonii. Spotkali się oczami. Tak, jesteśmy tu razem. Teraz trzeba odgonić cienie i zjednoczyć się w tych paru skrzypcowych dźwiękach mojego kolegi po lewej. Hola, hola, jedziemy wspólnie na tej srebrnej zjeżdżalni, po łzach Pierrotów, a na dole rozpryśnie się kałuża spełnienia. Zaczynam, Edwardzie. Bim, bam, bam. Uhuhuhuhuhu, struny głosowe wydzielają już z siebie małe niewidzialne odłamki ciała, które kostrobacą się jak drzazgi i, żyjąc własnych życiem, dążą ku światłu, ku moim ustom otworzonym na salę. Co na to powiesz? Już wiem o czym myślisz; że obydwoje jesteśmy światłem, że rozżarzamy się i z znikamy. My love, I long for your embrace.
Ewa, nie podobało mi się. Musisz dopracować warsztat. Z mojej strony ja mogę dodać parę krytycznych uwag na przyszłość. Ale reszta zależy od Ciebie. Myślę, ze na razie powinniśmy się rozstać. Tak, tak, Ewa. Ja pojadę na Bermudy, Ty na Madagaskar. Nie protestuj, robię to dla Ciebie. Chcę Cię kochać jeszcze mocniej, jestem pewien, że tak się stanie, jak zaczniemy myśleć nad naszą miłością i tęsknić.