Wycieczka


14 czerwca 2019, 17:05

Schodzili wszyscy razem

stromym zboczem skąpanym w słońcu.

Zdrowa grupka

opalonych rąk i nóg.

Wszyscy z ochotą

przecinali trawę siłą pędu.

 

Widziała z przodu

jego raźno kołyszący się plecak

i myślała:

Pasujemy do siebie;

on też wie,jak cieszyć się życiem.

 

A ta ostatnia z pochodu

czuła się odcięta od reszty

dziwną błękitną mgiełką.(Jak to możliwe)

Wiedziała,że spokój gór

jest tylko pozorny.

Siły,które kiedyś je wydźwignęły

dalej pracują zniecierpliwione pod ziemią.

Poczuła nagłe pragnienie burzy,która

zmiecie samozadowolenie tamtych.

 

Nadszedł zmierzch.

Przystanęli na biwak.

Rozpalili ognisko i zasiedli do pieśni.

On grał melodię rezonującą wśród drzew,

wypełniającą powietrze zdrową (a jakże) energią.

 

Tamta spostrzegła,

że świat w tej chwili należał do nich obojga.

Każda śpiewana przez niego nuta

komenderowała powietrzem

w sposób ustalony z góry przez ich dusze (które w końcu wiedzą,co i jak).

 

Grupa wstała od ognia.

każdy otrzepał (niepostrzeżenie) ubranie.

Spojrzała w głąb lasu i

zadrżała.

Mętne szarości

nie dawały się przeniknąć

ich rześkim głosom.

Nagle spojrzała na niego:

Miał pryszcz na samym czubku nosa.

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz