17 sierpnia 2024, 10:55
Studzi mój zapał zieleń nieprzytomnych drzew
Mama mieszająca zupę przy piecu
Chrobot chodaków na posadzce
Podchodzę na palcach do Boga
Może On znajdzie rozwiązanie
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
Studzi mój zapał zieleń nieprzytomnych drzew
Mama mieszająca zupę przy piecu
Chrobot chodaków na posadzce
Podchodzę na palcach do Boga
Może On znajdzie rozwiązanie
Niecierpliwię się deszczem
Powietrze zrywa że mnie ubrania
Krople szumią w sobie tylko wiadomy sposób
Pomyliłam życia i nie przynależę już tutaj
Zerwij że mnie skórę
Czarne ogniska dopalają się w lesie i
Przyzywają
Leżę w krypcie z drewna bukowego
Ciemno tu i szaro
Ziemiscie i pasek przesypuje się między cieniami
Wydałeś mnie pod sąd robakom i szumiącym topolom na cmentarzu
Nikt tu nie zagląda, tylko czasem głosy ze świata żywych przenikają przez zmrożone powietrze.
Ratuj mnie. Nie chcę zostać w tym życiu doczesnym.
Na oślą łączkę nas poślą
Nie widać już stąd horyzontu
Niebo idealnie niebieskie
A na nim złota mgła
Kwiaty duszą swoją intensywnoscią
Wokół nas tylko zabójcza cisza i bzyczenie natrętnych pszczół
Które niezmordowanie wstają codziennie do pracy
Utoniemy zachłyśnięci tym światłem
Słońce wessie nas w siebie
I staniemy się częścią opalizującej nieskończoności.