Najnowsze wpisy, strona 20


Lady Woosley postanowiła


14 czerwca 2019, 16:42

Lady Woosley postanowiła skryć się przed palącym słońcem w cieniu pawilonu. Rozmowa z Madame DelPierro konstytuowała wprawdzie niezwykle interesującą godzinę popołudnia, jednak Lady Woosley obawiała się udaru słonecznego. Obecnie słońce było takie niebezpieczne. Madame DelPierro na pewno to zrozumie. To nie tylko wykształcona, ale też niezwykle uprzejma kobieta.

Lady Woosley musi jednak teraz wejść do pawilonu, zostawiła tu swoją robótkę. A nie można zbyt wiele czasu poświęcać tylko jednej czynności, choćby była to rozmowa z (przemiłą, a jakże) Madame DelPierro. Zresztą mąż uwielbiał jej robótki. Ależ z niego galant, hu hu !

Najpierw jednak się odświeży. Weszła do łazienki. Obcasy postukały sobie filigranowo po białych jak łabędzie mleko płytkach. Dlatego właśnie lubiła to uzdrowisko. Wszystko na swoim miejscu. Zupelnie odpowiednie dla gwardzisty (jej mąż), jak i dla niejednego halabardzisty (np. Lord Mitcham). Zadbano o każdy szczegół.

Lady Woosley odkręciła błyszczący (chyba metalowy; nie, nie może być metalowy, ale ona się nie zna) kran.

Wytrysnął strumień! Tak gęsty, że nie było widać poszczególnych kropel…To już było niepokojące…

Ale…

W pierwszej chwili szok był tak wielki, że nie poczuła nawet bólu. Boiling hot! Hottt! hhhhoooot! Oburzające. Ciecz była tak gorąca, że zwiewna Lady Woosley musiała odskoczyć na pół metra. Odskoczyła i patrzyła na umywalkę jak na zwierza. „Lady Woosley, Woo, Woo, Woo, Woosley, Woo” – szczekał kranik, wzbraniając do siebie dostępu.

Patrzyła w osłupieniu. To, to coś… Starała jakoś dostosować się do sytuacji. Spokojnie, takie rzeczy się zdarzają. Już nawet odpowiednio to określiła (Boiling hot. Może Piping hot byłoby bardziej na miejscu. P było miększe niż B, pasowało lepiej do jej klasy społecznej, zresztą pawilon jest na P).

A właśnie, czemu nie pomyślała o tym wcześniej??! Hydraulik! H-Y-D-R-A-ulik. Nie trzeba bać się tego słowa. Jest w nim woda. Nie trzeba bać się jego kanciapy. To na pewno, miły, pomocny człowiek.

Nie, lepiej zadzwonić…

On może być wysmarowany smarowalnym smarem. NIE!!! Pewnie trochę przybrudzony rozpuszczalnikiem lub kurzem z kanciapy (która zresztą jest na pewno podobnie rozplanowana jak kanciapa ich domowego hydraulika).

- Hallo, czy rozmawiam z Panem…

- Tu Józek Kiep.

- Panie Josephie, nie wiem, czy Panu o tym wiadomo, ale w apartamencie 1953…

- To chyba strasznie wysoko.

- Czy ja wiem, 19-te piętro. Ale proszę posłuchać…

- Słucham. Ale szybko, bo muszę nakarmić mojego Ryśka.

- Ryśka? Zresztą nieważne. P-A-N-I-E K-Y-E-P-Y-E.

- Rysiek to mój szczur.

- …………

Proszę Pana, u nas w łazience jest gorąca woda.

- No przecież nie może być tylko zimna.

- Ale ona jest zbyt gorąca.

- Nigdy się nie spotkałem ze zbyt gorącą wodą.

- Ale my się poparzymy.

- Jacy my? Przecież pani dzwoni sama…

- Mój mąż teraz gra w badmintona.

- Nie pojmuję. Już się dziś ludzie nie parzą razem w łazience… Kiedyś było inaczej.

- Ale Panie Josephie… WODA!!! Jeśli Pan mnie nie wesprze, będę zmuszona szukać pomocy u Towarzystwa Hydrologicznego hrabstwa Wolchester. Gdyż gorący strumień płynący białym słupkiem marmurowej łazience mnie przeraża. Może Towarzystwo coś poradzi…Wydaliśmy z Lordem Woosley fortunę na te wczasy.

- No to, paniusiu, żegnam.

Klik słuchawki.

A tam! I tak by nie pomógł. Zresztą zanim by wszedł po schodach… A właśnie, jak on się nazywał? Kyenes? Kennedy? A imię? Chyba Paul.

Herbatka


14 czerwca 2019, 16:41

- Sagaaaaaaaaa!! Czas na Sagęęęęę! Tomeczku,Sagggggga!

- Tak tato, już idę.

- Zamknij drzwi, aby nikt nam nie przeszkadzał.

- Ale jest duszno…

- Eeeee tam, chcę porozmawiać jak ojciec z synem, bez świadków.

- Tato, zawsze są jacyś świadkowie…….JA JESTEM ŚWIADKIEM.

- No i po co te nerwy. Herbata już gorąca, tak gorąca,że wyparują Ci z głowy te wszystkie myślowe nimfomanie, którym ostatnio się oddawałeś.

- Nie oddałem się, jak widzisz, w pełni,bo siedzę tu z Tobą.

- No już, już. Najlepiej połóżmy herbatę na stoliku do szachów. On jest taki prosty i drewniano-mocny.

- I niezobowiązujący, czyż nie???

- No już, już. A zobacz, pelargonii już dawno nikt nie podlewał. Będę musiał powiedzieć Rose, że rośliny nie są zbyt dobrze pielęgnowane.

- Rose nie może, ona musi jakoś oddychać. One ją zaduszą, są oblepione kurzem…

- No więc, Tomeczku, jak tam twoje sprawy? Co planujesz zrobić z tym Fordem Escortem, który Ci dałem pięć lat temu?

- Tato, nie bij mnie. Ja nie mam planów………..Boże. Nie mam planów….

- Jak to? A obligacje? A kurs w szkole policyjnej? Anna czeka na Twe zaręczyny już osiem lat. Musisz jakoś rozwikłać swoje życie. Doprowadzić je gdzieś…….

- Ale my jesteśmy tylko sobą, nic się i tak nie wydarza. Każdej nocy, gdy śpimy, Księżyc przebija się przez splątane gałęzie i konary i oświetla niewielką polanę, na której koncentrują się wszystkie ziemskie sprawy. Ten mały wróbel, który wtedy jest skąpany w bladych promieniach, decyduje o naszym losie. Z dala od zgiełku iż dala od naszych spraw.

- Tomeczku, z innej beczki. Jutro jest grill, czy barbecue, czy jak tam to matka nazywa. Ja, no wiesz, nie lubię tych spędów (choć fajnie jest pośmiać się z bankierem Załuskiem czy pozakładać o miesięczną dolę z doktorem Krajewskim). Nie lubię tych spędów, ale matka je lubi. Zresztą goście muszą być gdzieś przejęci, jeśli nie u nas, to gdzieś indziej……..Zawsze ktoś ich przyjmie…….Także Tomeczku, do roboty!!!!!! Pomóż mi porozwieszać serpentyny.

- Tato, nic z tego nie wyjdzie, ja jutro lecę z kosmos.

-Jak to, nie pomożesz mi chociaż przy planowaniu menu???

- Nie, tato.

- Poczekaj parę lat. Przynajmniej aż Twoja matka wyzdrowieje lub Anna znajdzie sobie kogoś innego…

-Już zdecydowałem. Będziecie tęsknić?

- No wiesz , synu, cyrk „Kosmos” jest raptem ulicę dalej.

- Tato ja……..

- A co z Fordem?

- No właśnie, tato, ja……… przerobiłem go na statek kosmiczny.

-Cooooooooo??????? Mojego Forda???????????? On był świeżo wyklepany w latach 70-tych. Twoja matka sama go ochrzciła swoją skarpetką. O nie!!!!!!!!!!! Wynocha z tego domu. W-Y-N-O-C-H-A!!!!!!!!!!

- A co z ………….

- Kurwa, sp&*%$# stąd!

 

Golgota


14 czerwca 2019, 16:40

Ludu, mój ludu.

Wydaje Wam się, że wystarczy

Ustąpić staruszce miejsca,

Umyć babci okna,

Uratować głodzonego psa.

Pokazuję Wam,

Że Ja dla Was umieram

Od stworzenia świata.

Wasz Bóg daje się co dzień zabijać

By wchłonąć tę grozę, która wisi w powietrzu,

By zamazać ciemne zaułki miasta,

W których nie dzieje się nic.

Babka


14 czerwca 2019, 16:39

Babka jest chora.

Babka jest chora,

Złożona chorobą

Jest przykuta do łóżka.

 

Pielęgnujemy ją.

Cicho, babka coś mówi.

Cicho, babka nie mówi.

Musicie rozmawiać szeptem,

Chodzić powoli,

Podawać lekarstwa

I wycierać z ust papkę,

Której nie przełknęła.

 

Nie wolno jej nic mówić,

Żeby jej nie zasmucić.

 

Zgaście światło,

zasłońcie zasłony.

Rośliny w doniczkach

Mogą poczekać z podlewaniem.

 

Na jej łóżku

Siedźcie na baczność,

Bo tego od was

Babki choroba wymaga.

 

Umrzemy tu razem,

Ale nie szkodzi.

Gorzej jeśli babka umrze przed nami…

A tobą w drodze


14 czerwca 2019, 16:38

Z tobą w drodze nigdy nie jest nudno. W radiu leci Chris Cornell, taki wspaniały chrypnięty głos, chyba je dużo Corny. And there is noone on the sidelines, just a few squirrels. Wiem, że mnie zostawisz dla nich, ale na razie jedziemy, jedziemy, jak to było u Tracy Chapman: you’ve got a fast car. Oni stoją przy drodze. Wtedy ich nie zabraliśmy, będziemy wspólnie tam, gdzie kiedyś. Ale czy to możliwe, chyba nie. Ty zdradziłeś amulet bobra, bobra bobrzastego bardziej niż te wiewiórki są wiewiórkowate. On nam sprzyjał. Ale teraz słuch o nim zaginął. Pod czarnymi chmurami wezwę Cię do siebie i już nic nie przeszkodzi deszczowi padać. A Nick Cave będzie śpiewał….