14 czerwca 2019, 17:16
Rozpadnie się zeszyt.
I po poezji
PIEPRZONEJ.
Zjemy kisiel
razem
na kanapie.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Rozpadnie się zeszyt.
I po poezji
PIEPRZONEJ.
Zjemy kisiel
razem
na kanapie.
Słowa,moi kochankowie.
Wymagacie poświęcenia i pełnego oddania.
Nie tolerujecie masturbacji u partnera,
chyba, że dźwiękiem liter.
Kiedy człowiek chce uciec od męża,
od szarej, niepenetrowalnej atmosfery,
wy przychodzicie z otwartymi ramionami
i zapraszacie do łoża
na dzikie swawole.
Pozwalacie pieścić się językiem
i rozsmakowywać się w was.
Potraficie jednak być bardzo płoche
i uciekać
kiedy nie traktuje się was z szacunkiem.
Kiedy będę sławną poetką.
Zasiądziemy z panem redaktorem
na przeciwko siebie, w miękkich fotelach.
Będziemy mowić o metaforze pracy,społecznych
niepokojach,
o wyższości średnika nad
przecinkiem,
o rymach abab.
Nagle on spyta, czy pamiętam
tę kroplę deszczu dziesięć
lat temu, kiedy razem
szliśmy głodni przez park
pośród mżawki.
A ja chytrze jak lis zmienię temat.
Nie potrafimy unieść się
z Tobą w przestworza,
przyczepieni do Twych skrzydeł
frunąć daleko.
Każde w swoim boksie zamknięte niemo,
czekające na wyzwolenie,
lecz bojące się wolności
Wyróżniała się.
Nie dało się ukryć.
REszta z nich miała zawsze kreskę na ustach
w jakimś kolorze.
Oczy miały spotęgowane i oprawione,
choć nie wszystkie były świadome,
że dusza musi teraz podążyć za okiem.
Osadzała się więc asymetria.
Krzywe płyty tektoniczne,
w szczelinach których gnieździły się larwy
przykryte gęstym pudrem,
w kulkach, li i tylko.