Najnowsze wpisy, strona 19


Metamorfoza
14 czerwca 2019, 16:44

Doktor habilitowany,

Docent Wincenty Kuźniak,

Wzywany do tablicy.

Docencie Kuźniak,

Ważne jest, co pan teraz powie

Na temat niezagospodarowanych obszarów leśnych.

Docencie Kuźniak, Kuźni,Kuź

Ku ku ku kuku.

Kukułeczka kuka,

Chłopiec panny szuka.

Kombatant
14 czerwca 2019, 16:42

 

Byłem pod Somosierrą,

Pod Murmańskiem,

Pod Stalingradem

I Dunkierką.

 

I nawet pod Warną

I pod Wiedniem

I Waterloo.

 

I pod Beresteczkiem

I w Berlinie.

 

„Proszę Pana, ma Pan piękny krawat,

Gdzie go Pan kupił”?

 

Zdobyłem go pod Kapiszonem,

Albo to było pod Mięcinem

Czy też pod Klawiszem?

Ale który to był rok?????

Który??????

Ratunku!!!!!

Lady Woosley postanowiła
14 czerwca 2019, 16:42

Lady Woosley postanowiła skryć się przed palącym słońcem w cieniu pawilonu. Rozmowa z Madame DelPierro konstytuowała wprawdzie niezwykle interesującą godzinę popołudnia, jednak Lady Woosley obawiała się udaru słonecznego. Obecnie słońce było takie niebezpieczne. Madame DelPierro na pewno to zrozumie. To nie tylko wykształcona, ale też niezwykle uprzejma kobieta.

Lady Woosley musi jednak teraz wejść do pawilonu, zostawiła tu swoją robótkę. A nie można zbyt wiele czasu poświęcać tylko jednej czynności, choćby była to rozmowa z (przemiłą, a jakże) Madame DelPierro. Zresztą mąż uwielbiał jej robótki. Ależ z niego galant, hu hu !

Najpierw jednak się odświeży. Weszła do łazienki. Obcasy postukały sobie filigranowo po białych jak łabędzie mleko płytkach. Dlatego właśnie lubiła to uzdrowisko. Wszystko na swoim miejscu. Zupelnie odpowiednie dla gwardzisty (jej mąż), jak i dla niejednego halabardzisty (np. Lord Mitcham). Zadbano o każdy szczegół.

Lady Woosley odkręciła błyszczący (chyba metalowy; nie, nie może być metalowy, ale ona się nie zna) kran.

Wytrysnął strumień! Tak gęsty, że nie było widać poszczególnych kropel…To już było niepokojące…

Ale…

W pierwszej chwili szok był tak wielki, że nie poczuła nawet bólu. Boiling hot! Hottt! hhhhoooot! Oburzające. Ciecz była tak gorąca, że zwiewna Lady Woosley musiała odskoczyć na pół metra. Odskoczyła i patrzyła na umywalkę jak na zwierza. „Lady Woosley, Woo, Woo, Woo, Woosley, Woo” – szczekał kranik, wzbraniając do siebie dostępu.

Patrzyła w osłupieniu. To, to coś… Starała jakoś dostosować się do sytuacji. Spokojnie, takie rzeczy się zdarzają. Już nawet odpowiednio to określiła (Boiling hot. Może Piping hot byłoby bardziej na miejscu. P było miększe niż B, pasowało lepiej do jej klasy społecznej, zresztą pawilon jest na P).

A właśnie, czemu nie pomyślała o tym wcześniej??! Hydraulik! H-Y-D-R-A-ulik. Nie trzeba bać się tego słowa. Jest w nim woda. Nie trzeba bać się jego kanciapy. To na pewno, miły, pomocny człowiek.

Nie, lepiej zadzwonić…

On może być wysmarowany smarowalnym smarem. NIE!!! Pewnie trochę przybrudzony rozpuszczalnikiem lub kurzem z kanciapy (która zresztą jest na pewno podobnie rozplanowana jak kanciapa ich domowego hydraulika).

- Hallo, czy rozmawiam z Panem…

- Tu Józek Kiep.

- Panie Josephie, nie wiem, czy Panu o tym wiadomo, ale w apartamencie 1953…

- To chyba strasznie wysoko.

- Czy ja wiem, 19-te piętro. Ale proszę posłuchać…

- Słucham. Ale szybko, bo muszę nakarmić mojego Ryśka.

- Ryśka? Zresztą nieważne. P-A-N-I-E K-Y-E-P-Y-E.

- Rysiek to mój szczur.

- …………

Proszę Pana, u nas w łazience jest gorąca woda.

- No przecież nie może być tylko zimna.

- Ale ona jest zbyt gorąca.

- Nigdy się nie spotkałem ze zbyt gorącą wodą.

- Ale my się poparzymy.

- Jacy my? Przecież pani dzwoni sama…

- Mój mąż teraz gra w badmintona.

- Nie pojmuję. Już się dziś ludzie nie parzą razem w łazience… Kiedyś było inaczej.

- Ale Panie Josephie… WODA!!! Jeśli Pan mnie nie wesprze, będę zmuszona szukać pomocy u Towarzystwa Hydrologicznego hrabstwa Wolchester. Gdyż gorący strumień płynący białym słupkiem marmurowej łazience mnie przeraża. Może Towarzystwo coś poradzi…Wydaliśmy z Lordem Woosley fortunę na te wczasy.

- No to, paniusiu, żegnam.

Klik słuchawki.

A tam! I tak by nie pomógł. Zresztą zanim by wszedł po schodach… A właśnie, jak on się nazywał? Kyenes? Kennedy? A imię? Chyba Paul.

Herbatka
14 czerwca 2019, 16:41

- Sagaaaaaaaaa!! Czas na Sagęęęęę! Tomeczku,Sagggggga!

- Tak tato, już idę.

- Zamknij drzwi, aby nikt nam nie przeszkadzał.

- Ale jest duszno…

- Eeeee tam, chcę porozmawiać jak ojciec z synem, bez świadków.

- Tato, zawsze są jacyś świadkowie…….JA JESTEM ŚWIADKIEM.

- No i po co te nerwy. Herbata już gorąca, tak gorąca,że wyparują Ci z głowy te wszystkie myślowe nimfomanie, którym ostatnio się oddawałeś.

- Nie oddałem się, jak widzisz, w pełni,bo siedzę tu z Tobą.

- No już, już. Najlepiej połóżmy herbatę na stoliku do szachów. On jest taki prosty i drewniano-mocny.

- I niezobowiązujący, czyż nie???

- No już, już. A zobacz, pelargonii już dawno nikt nie podlewał. Będę musiał powiedzieć Rose, że rośliny nie są zbyt dobrze pielęgnowane.

- Rose nie może, ona musi jakoś oddychać. One ją zaduszą, są oblepione kurzem…

- No więc, Tomeczku, jak tam twoje sprawy? Co planujesz zrobić z tym Fordem Escortem, który Ci dałem pięć lat temu?

- Tato, nie bij mnie. Ja nie mam planów………..Boże. Nie mam planów….

- Jak to? A obligacje? A kurs w szkole policyjnej? Anna czeka na Twe zaręczyny już osiem lat. Musisz jakoś rozwikłać swoje życie. Doprowadzić je gdzieś…….

- Ale my jesteśmy tylko sobą, nic się i tak nie wydarza. Każdej nocy, gdy śpimy, Księżyc przebija się przez splątane gałęzie i konary i oświetla niewielką polanę, na której koncentrują się wszystkie ziemskie sprawy. Ten mały wróbel, który wtedy jest skąpany w bladych promieniach, decyduje o naszym losie. Z dala od zgiełku iż dala od naszych spraw.

- Tomeczku, z innej beczki. Jutro jest grill, czy barbecue, czy jak tam to matka nazywa. Ja, no wiesz, nie lubię tych spędów (choć fajnie jest pośmiać się z bankierem Załuskiem czy pozakładać o miesięczną dolę z doktorem Krajewskim). Nie lubię tych spędów, ale matka je lubi. Zresztą goście muszą być gdzieś przejęci, jeśli nie u nas, to gdzieś indziej……..Zawsze ktoś ich przyjmie…….Także Tomeczku, do roboty!!!!!! Pomóż mi porozwieszać serpentyny.

- Tato, nic z tego nie wyjdzie, ja jutro lecę z kosmos.

-Jak to, nie pomożesz mi chociaż przy planowaniu menu???

- Nie, tato.

- Poczekaj parę lat. Przynajmniej aż Twoja matka wyzdrowieje lub Anna znajdzie sobie kogoś innego…

-Już zdecydowałem. Będziecie tęsknić?

- No wiesz , synu, cyrk „Kosmos” jest raptem ulicę dalej.

- Tato ja……..

- A co z Fordem?

- No właśnie, tato, ja……… przerobiłem go na statek kosmiczny.

-Cooooooooo??????? Mojego Forda???????????? On był świeżo wyklepany w latach 70-tych. Twoja matka sama go ochrzciła swoją skarpetką. O nie!!!!!!!!!!! Wynocha z tego domu. W-Y-N-O-C-H-A!!!!!!!!!!

- A co z ………….

- Kurwa, sp&*%$# stąd!

 

Golgota
14 czerwca 2019, 16:40

Ludu, mój ludu.

Wydaje Wam się, że wystarczy

Ustąpić staruszce miejsca,

Umyć babci okna,

Uratować głodzonego psa.

Pokazuję Wam,

Że Ja dla Was umieram

Od stworzenia świata.

Wasz Bóg daje się co dzień zabijać

By wchłonąć tę grozę, która wisi w powietrzu,

By zamazać ciemne zaułki miasta,

W których nie dzieje się nic.