14 czerwca 2019, 16:48
Kiedy idziesz przez las, nie słyszysz śpiewu saren. Kiedy idziesz przez las, sarny tylko muczą i świergotają. Czasem podstawią nogę, ale czasem to im nie wystarcza.
Zdarzało się, nie raz nie dwa, ze dawałem im cos do siennika, jakąś paszę. Co mi tam, i tak mi zbywa. Zresztą ja musze z nimi współpracować, musze je zjednać. Pomogą mi, odwdzięczą się, kiedy przyjdę tu podczas burzy i będę jadł błoto. Tak, zjem je, co do ostatniej kropli . Zagryzę trawą. Sarna, ta najmniejsza, podejdzie, i wtulę się w jej mokry, zimy łepek. Może nawet staniemy się jednym. Czasem widzę tam czarownika. Stoi na pagórku i podczas burzy ciska pioruny. Ciska, ciska, Aż powyciska. Wszystkie leśne elfy i rozgwiazdy i nimfy i co tam jeszcze, aha, i żubry, przychodzą na polanę, słuchają jego głosu, potakują poważnie głową (zwłaszcza żubry, bo to rozsądne zwierzęcia .Zresztą one jedzą gżegżółkę, ona głównie odpowiada za ich trawienie. Zawiera cenne klaniki odżywcze, które pomagają im zachować balans białkowo-węglowodanowy. Tak mówili kiedyś w szkole………….Kiedy to było?????/Przed czarownikami, przed Biedą z Nędzą, które mieszkają w szałasie głęboko w lesie. Wychodzą w czasie burzy. Nie podchodzą do czarownika, ale tańczą jak opętane, przemakają do suchej nitki, ubrania ześlizgują się z nich. Zostaje naprawdę tylko jedna nitka, która nic nie znaczy, która jest niczym w świecie blokowisk, w świecie wielkiej płyty.
Nieraz szedłem przez tamten las. Wtedy kiedy ona mnie zdradziłam, wtedy kiedy wylali mnie z pracy za zbyt czyste skarpetki, których nie chciałem zamienić na brudne. Moje ubrania utkane jak z wrzosu, bose stopy kaleczą się i smarują krwią paprocie, które kłaniają się na dróżce. One jeszcze nie znają prawdy, prawda leży w ciemnościach. Tam ,gdzie ja idę, by stanąć twarzą w twarz z przeznaczeniem.
Rozgwiazdy tańczą na skrawku nieba odsłoniętego przez Księżyc. To ten sam księżyc, który świeci nad Warszawą, nad Suwałkami i Oświęcimiem. Nie, puść moją rękę,, nie gadaj mi o tych wszystkich tragediach. Ci ludzie śpią spokojnie, zlali się w jedno z kurzem traktu, posypują ci oczy kiedy płaczesz na cmentarzu.
Lubię wrony. Muszę tu krakać tak jak one. Nie, nie widzę sów. Schowały się przed moim bystrym wzrokiem, by w spokoju ducha doglądać małych, które w nocy wyjdą na żer. Będą szarpać, dziobać i kaleczyć. Poznaczyłem swoją krwią ich ścieżki. Matko, moja matko, przytul mnie do swego srebrzystego łona. A może jutrzenką mnie przywitasz? Jutrzenką, która powita nas nieznośnym stukaniem młotka????????