*****


09 marca 2023, 10:15

Siedział nad czarnym spodkiem, zapatrzony w nieruchomą zupę. Matka przed chwilą ją nagotowała. Wiedział, że nie może odmówić matce zjedzenia zupy. To by źle się skończyło. Matka wpadłaby w szał albo, gorzej, w jeden ze swoich katatonicznych stanów. Zaczął więc chlipać łyżka za łyżką. Przewracał przy tym czarnymi oczami, patrząc na matkę.

- Pośpiesz się. Masz na siódmą do pracy.

- Tak, mamo.

- A choć pajduchy chleba nie zapomnij.

- Wykluczone, nie zapomnę.

Absurdalność jego życia coraz bardziej go ogarniała. Zsunął ręką okruchy ze stołu, zarzucił na ramię torbę i wyszedł z domu.

Matka została sama.

Zawsze miał wyrzuty sumienia, kiedy ją zostawiał, choć wiedział, że jest dorosły i musi pracować.

Był ciekaw, czy dom i matka w jego wnętrzu wyglądają tak samo, kiedy jego nie ma. Nigdy się tego nie dowie.

Po niebie płynęły ciemne zwały chmur, wiał przenikliwy wiatr. W oddali usłyszał dzwonek. To rower listonosza. „O nie” – pomyślał.

- Dzień dobry, R – powiedział chudy i pomarszczony, a jednak ciągle wykrzywiający twarz w uśmiechu listonosz. - „Do pracy?” - zapytał.

- Tak.

- Chmurno dzisiaj. Chyba będzie deszcz.

- Być może.

- W „Wiadomościach” wczoraj mówili, ze będzie – listonosz nie dawał za wygraną.

- Nie wiem, nie słuchałem.

R pomyślał: „Wieczorem muszę się pomodlić, aby być sobą, dotrzeć do swojej istoty”.

- Do widzenia – powiedział z ulgą i ruszył przed siebie. Listonosz zdziwiony został z tyłu. Po chwili zmienił się tylko w małą czarną kropkę.

R słyszał już masyw fabryki. Chrzęst kół zębatych i skrzypienie dźwigów dało się wyczuć już z pewnej odległości. Za chwilę fabryka wchłonie go, jej ciemna masa wessie jego ciało do środka, tak że staną się jednym.

W hali produkcyjnej, przy tępomłocie zastał swojego spoconego kolegę, K.

- Musimy dziś wyrobić normę.

- Jak to?

- Co, jak to? Dyrektor tam powiedział i tyle.

R pomyślał: „Co to ma do chmur na dworze? Co to ma do matki w domu”?

Założył chałat i zabrał się posłusznie do pracy. Po jakichś dziesięciu minutach jego umysł złączył się z maszyną, tak że nie było w nim już miejsca na nic innego. Jego myśli pracowały w rytm uderzeń młotków, dźwigienek i drążków, a każde uderzenie tworzyło rzeczywistość. Jak mógł się przedtem gniewać na świat dookoła? Przecież był on taki prosty.

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz